Jakiś czas temu pomyślałam sobie, że chciałabym jakoś odświeżyć swój organizm, zmienić coś na lepsze w moich nawykach żywieniowych. Zrobić coś co pozwoli mi czuć się lepiej, doda mi energii. Na skórę stosuję różne peelingi i maseczki, coś podobnego chciałabym zrobić dla siebie od wewnątrz.
Jedzenie codzienne
Generalnie przyglądam się temu co jemy, dbam o to, żeby jedzenie było lekkie, zdrowe, świeże, niechemiczne. Lubię wiedzieć, co mamy na talerzu i skąd się to wzięło. Omijamy więc jak tylko się da jedzenie w pośpiechu na mieście, fast foody i inne śmieci. Nawet kiedy gdzieś wyjeżdżamy staram się przygotować posiłek na drogę. Oczywiście nie zawsze się to udaje. Niekiedy dlatego, że plany w ciągu dnia tak się układają, że inaczej się nie da. W natłoku obowiązków nie udaje mi się zrobić własnego jedzenia na wynos. A czasami jest tak, że zwyczajnie mamy na jakąś bułę z frytami albo hot doga ochotę i pozwalamy sobie na takie szaleństwo.
Ale co z tym detoksem?
Dawno temu, coś mi się obiło o uszy na temat detoksu i wtedy trochę na ten temat poczytałam. Było to bardzo pobieżne, raczej informacyjne, ponieważ oprócz przyjęcia do wiadomości nic więcej z tym nie zrobiłam. Jendak jak często się okazuje – ziarno raz zasiane w końcu się rozwija. Po powrocie z wakacji przyszła mi do głowy myśl, że chyba chciałabym zrobić sobie ten detoks – dla zdrowia i samopoczucia. Tu pojawił się mały problem… Jaki detoks przeprowadzić, co zrobić, żeby sobie nie zaszkodzić? I kiedy byłam w księgarni w poszukiwaniu książki na prezent, wpadła mi w oko niebiesko-zielona okładka książki, a na niej napis Alkaliczny detoks. To nie mógł być przypadek! Szybko przewertowałam książkę, przeczytałam okładkę i szybko poszłam do kasy. W domu natychmiast zaczęłam ją czytać. Zdecydowałam: „Idziemy na detoks!” i widziałam już na jaki.
Alkaliczny detoks
Książkę pochłonęłam dość szybko i jestem nią zachwycona. Beata Sokołowska nie tylko pisze o samym detoksie, o jego zaletach, wpływie na organizm (a ma on naprawdę wiele korzyści!), ale przedstawia jego różne rodzaje. Nie tylko zachwala, ale także mówi o problemach jakie mogą się pojawić. W bardzo przystępny sposób wyjaśnia jak działa nasz organizm, co jest dla niego dobre. Z książki dowiedziałam się, że nie wystarczy tylko przeprowadzić detoks. Należy się do niego wcześniej odpowiednio przygotować oraz prawidłowo zakończyć. Alkaliczny detoks to dla mnie taka mała encyklopedia. Polecam ją każdemu!
***
Uzbrojona w potrzebną wiedzę i zmotywowana właśnie robię pierwszy krok – przygotowuję nas do detoksu. Przez detoks będę przechodzić razem z mężem, ponieważ (ku mojemu małemu zaskoczeniu) mąż z radością przystał na mój pomysł.
Jesień jest dobrym czasem na detoks, ponieważ mamy szansę przygotować swój organizm przed intensywną zimową pracą. O naszych efektach i wrażeniach napiszę za miesiąc (tyle trwa przygotowanie i dektoks), ale już teraz patrzę z nadzieją i nie mogę się doczekać, co z tego wyniknie.
PS Nie jestem lekarzem ani dietetykiem. Piszę tu tylko o swoich powodach i postanowieniach. Mimo wielu zalet, detoks nie jest dla każdego, trzeba o tym pamiętać i w razie wątpliwości skonsultować się ze swoim lekarzem.
Książka, o której piszę we wpisie jest autorstwa Beaty Sokołowskiej, która prowadzi bloga Alkaliczny styl życia.