Pierwszy dzień jesieni zmusił mnie do refleksji na temat lata. A przecież ciągle żywe we mnie są jeszcze wspomnienia wakacyjnych wojaży.
W dzisiejszym wpisie trochę opowiem jak spędziliśmy te pierwsze małżeńskie wakacje i pokażę mnóstwo wakacyjnych zdjęć!
Poślubne wakacyjne lato
Lato w tym roku obfitowało w wiele wyjazdów. W ciągu tych kilku miesięcy pokonaliśmy dużo więcej kilometrów niż przez ostatnie trzy lata, od kiedy jesteśmy razem. Moglibyśmy udawać, że tak nie jest, ale powodem, dla którego tak dużo podróżowaliśmy był nasz ślub.
W planach mieliśmy jedynie podróż poślubną, więc wybraliśmy dwutygodniową ofertę wakacyjną all inclusive. Wielkiego greckiego wesela nie mieliśmy, ale pomyśleliśmy, że możemy mieć nasze wielkie greckie wakacje! Dlatego zdecydowaliśmy się polecieć na wyspę Korfu.
Podróż poślubna po raz pierwszy
Plany planami, a rzeczywistość zawsze coś potrafi zamieszać. I bardzo dobrze, ja lubię niespodzianki, szczególnie te najbardziej szalone i zaskakujące! Taką właśnie niespodzianką był prezent ślubny, którego najmniej się spodziewaliśmy, czyli tygodniowy pobyt nad polskim morzem!
Dla mnie ta wiadomość była tak niesamowita i niewiarygodna, że początkowo odebrało mi mowę, tak zupełnie serio. Poczułam wtedy, że spełnia się moje jedno z wielu marzeń, bo nigdy w życiu wcześniej nie byłam nad morzem. Zawsze kiedy gdzieś wyjeżdżałam to w góry. Mieliśmy dodatkowo szczęście, że pojechaliśmy tuż przed rozpoczęciem sezonu w pierwszym tygodniu czerwca, który był ciepły i słoneczny!
Kiedy tylko dojechaliśmy na miejsce, od razu poszliśmy zobaczyć morze i zachód słońca. Bajeczny widok… Ten tydzień spędziliśmy aktywnie, ale też na odległość wypełniając swoje obowiązki. To był taki tydzień siłą wyrwany z kalendarza. Ale my nigdy nie odmawiamy wyjazdów. Pojawia się mała myśl, możliwość – już jesteśmy spakowani i gotowi do drogi. Nigdy nie wiadomo kiedy i czy w ogóle uda się innym razem.


Podróż poślubna po raz drugi
Ku naszemu zaskoczeniu następny raz nad polskim morzem zdarzył się dużo szybciej niż moglibyśmy przypuszczać, bo już po niecałych… dwóch miesiącach. Pojawiła się możliwość, żeby właśnie tam zrobić naszą poślubną sesję plenerową. Wiele zbiegów okoliczności się nałożyło na siebie i znów mogliśmy pobyć znów nad Bałtykiem, początkowo pojechaliśmy tylko na zdjęcia na weekend, ale po paru perypetiach przedłużyliśmy pobyt o kolejne dwa dni. W tym czasie pogoda na zdjęcia zrobiła się idealna i tym sposobem mamy najpiękniejsze zdjęcia ślubne jakie kiedykolwiek widziałam! Jednak to prawda, że kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. (Może to brzmi to nieskromnie, ale tak nie jest, bo to ogromna zasługa naszych wspaniałych fotografów!).
Po 23 latach widziałam polskie morze 2 razy w ciągu dwóch miesięcy! I nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko naprawdę. Jestem nim absolutnie oczarowana i zachwycona, i chcę tam wracać.
(Właściwa) podróż poślubna po raz trzeci
Jak już pisałam we wstępie, w naszą podróż poślubną chcieliśmy polecieć do Korfu i leżeć przez całe dwa tygodnie. Pomyśleliśmy, że to może być fajna opcja, w końcu to podróż poślubna i chcemy się sobą nacieszyć, bo w natłoku codziennych obowiązków nie zawsze można. Poza tym nigdy nie byliśmy na takich wakacjach, nasi znajomi zachwalali, więc doszliśmy do wniosku, kiedy jak nie po ślubie pozwolić sobie na takie szaleństwo.
Najpierw napiszę kilka słów na temat takiego typu wakacji, a następnie opowiem o wyspie.
Całkowicie leżane wakacje to nic fajnego dla nas. My lubimy sami decydować, sami na sobie polegać i generalnie być sami. Dlatego po 3 pierwszych dniach już kombinowaliśmy i myśleliśmy jak uatrakcyjnić ten pobyt, więc wynajęliśmy rowery, samochód, pojechaliśmy na wycieczkę i dużo spacerowaliśmy. Stworzyliśmy sobie choć odrobinę naszej wolności podróżniczej, do jakiej przywykliśmy. Ostatecznie jednak nie narzekamy, poznaliśmy taki rodzaj wypoczynku i rozumiemy z jakich powodów komuś się to podoba. Dla nas w ramach podróży poślubne, gdzie byliśmy dosłownie non stop razem, to też bardzo fajne i miłe przeżycie, jednak nie do powtórzenia. Wyciągamy jeden wniosek z tego – kilka dni leżenia jest fajne, ale wolimy zwiedzać, przemieszczać się i być w nieustannym ruchu.
Jeśli chodzi o samą wyspę, jesteśmy nią oczarowani. Jest malutka, w ciągu jednego dnia objechaliśmy 1/3 wyspy, a zupełnie nie spieszyliśmy się. Drogi są bardzo wąskie, więc jazda po nich to trochę szaleństwo, w pewnych miejscach myślałam, że będzie trudno nam samym przejechać, a okazywało się, że zupełnie bez problemu mijaliśmy się z innymi kierowcami. Krajobraz jest górzysty, gdziekolwiek nie spojrzeliśmy były tak malownicze widoki, które zapierały dech w piersiach. Idealne połączenie to widok na morze i góry, samo piękno! Pobyt w mieście Korfu (stolicy wyspy) także wspominam z uśmiechem na twarzy. To takie typowe południowe miasto. Kamieniczki z okiennicami, wąskie uliczki, wyślizgane posadzki, porośnięte roślinnością mury budynków… Uwielbiam takie widoki, są tak urocze! Korfu jest jednak wyjątkowe, w pewnych częściach miasta można poczuć się jak w Paryżu, Wielkiej Brytanii czy Wenecji, ponieważ są tam bardzo widoczne te wpływy (co jest związane z historią wyspy).
Jeżeli kiedykolwiek będziecie się zastanawiać czy spędzić czas na tej wyspie, nie wahajcie się, bo jest naprawdę przecudnie!
Moje wakacje były lepsze niż mogłabym sobie wymarzyć. Nadal nie mogę do końca uwierzyć, że to wszystko przeżyliśmy i odwiedziliśmy tak wiele niezwykłych miejsc. A teraz z niecierpliwością czekam na to, co przyniesie jesień!
PS Nasze zdjęcia ślubne są dziełem fotografów InWhite.